UFC 280: JAK ABY DHABI PALIŁO SIĘ PRZEZ 8 MINUT

Alan Felchner, Informacja własna

2022-10-31

Na tę walkę ostrzyło sobie zęby wielu kibiców. Zawsze lubiłem kontrastować zawodników na podstawie ich stylów bazowych. Na papierze walka wręcz legendarna, z jednej strony niepokonany brazylijski król parteru, plasujący się na dziewiątym miejscu najdłużej wygrywających zawodników w historii UFC tuż za Tonym Fergusonem, który przecież elektryzował od lat swoimi walkami kibiców na całym świecie - zanim totalnie zdziadział i przegrał wszystko co się dało w ciągu kilku lat. Z drugiej strony zaś dagestański zapaśnik, namaszczany przez wszystkich mianem “następcy Khabiba”.

Nie lubię przyznawać się do błędów, ale wyszedłem na przekór wszystkim stronom bukmacherskim, fanom tulenia się w parterze na całym dystansie, oraz przyszłym szczęśliwcom obstawiającym faworyta tej walki – Islama Makhacheva, i typowałem Oliveire.

Wydawało mi się, że Charles posiada panaceum na wydatne umiejętności zapaśnicze Islama. Choć już dawno w walce zostało zweryfikowane, że choćby najczarniejszy spośród czarnych pasów w BJJ, mistrz świata i okolic w tymże sporcie w konfrontacji z podrzędnym zapaśnikiem z Kaukazu niewiele znaczy w walce (Chimaev skręca czarne pasy bez problemu, sam ma biały, co dużo mówi) łudziłem się. Nie wiem czy ze względu na sympatie do Oliveiry, delikatnej antypatii do Makchacheva i całej jego świty, czy może wprost z resentymentu do Brazylijczyka.

Pierwszy gong, De Bronx uruchamia latające kopnięcie, ale Islam odsunął się w porę, choć bez kontry. Krótka wymiana bokserska poprzedzona high kickiem z zakrocznej nogi Oliveiry i walka ląduje w parterze. Charles tak jakby sam wskoczył w gardę, chcąc rozdawać karty w swojej najmocniejszej płaszczyźnie, nie minęło pięć sekund a Brazylijczyk już skręcił się trójkąta nogami w śród akompaniamentu oklasków i krzyków ludzi znajdujących się na arenie, słychać wszystko dokładnie dzięki poprawności politycznej, która nie pozwoliła Jurasowi drzeć się do mikrofonu. Makhachev zaciekle uderza z gardy leżącego na plecach przeciwnika, tak aby sędzia nie podniósł walki do góry.

W pewnym momencie między sierpowymi Oliveira wykorzystał moment, raptownie spychając z siebie Dagestańczyka z próbą zajścia jego pleców, Islam natomiast wykorzystał tężyznę fizyczną, nie dał się przewrócić choć okupione było to dociskaniem plecami do siatki. Kolana z obydwu stron, parę pomniejszych ciosów i bang! Islam znów obtłukuje Oliveire z góry, tym razem z pozycji “półbocznej”. Cóż to było za piękne wycięcie rodem z judo! Jednak dobra praca z dołu, znów garda, obijanie i tak do końca rundy. Nic więcej wartego uwagi.

Początek drugiej rundy, presja De Bronxa, jego słynne front kicki, tym razem jednak nie pokusił się o flying knee. Kickboxerska wymiana, brutalny klincz, cóż za łokieć dostał Makhachev w okolice skroni, myślę że nie jednemu częstochowskiemu bokserowi nie w głowie byłoby dalej móc się bić w tak brutalnej konfiguracji, ale zdaje się że wyglądało to brutalniej niż w istocie było. Tym razem klamra Oliveiry i rzut, nieskuteczny. Krótki łokieć, ale tym razem to Islam dociska go do siatki. Jednak rozerwanie po paru podrzędnych ciosach i znów obaj panowie zajmują środek oktagonu. Makchachev dobrze kontruje “klatkowy imperializm” Brazylijczyka, trafiając w tempo prawym prostym, na szczęście Charles trzyma gardę wysoko. Znów kickboxerska wymiana, znów bez fajerwerków. Słychać rosyjski i brazylijski z narożników, krzyki ludzi z trybun i każde pojedyncze kopnięcie z klatki. Latające kopnięcie Oliveiry i brutalna kontra Islama. Po tym ciosie Charles zaliczył deski. Wyraźnie zamroczony (przecież nie pierwszy raz) Brazylijczyk pada na ziemie, próbuje pedalady, ale na próżno. Dagestański zawodnik nie zwykł marnować takiej okazji, miał przeciwnika na tacy. Wydawałoby się - intuicyjne zajęcie pozycji, garda, boczna, zapięcie trójkąta rękami i koniec. Spełnił się sen Abdulmanapa Nurmagomedova. Zawodnik z Mahaczkały nowym mistrzem kategorii lekkiej.

Kibice wyraźnie zżyci ze swoim bratem w wierze Islamem hucznie powitali nowego mistrza. Ludzie wstają, Dana klaszcze, a Hasbulla (nie pomylić z Petrem Yanem) wyraźnie zadowolony. Czekamy na następnego godnego rywala dla Islama Makchacheva. Volkanowski, Dariush? Czas pokaże. Prawdziwe igrzyska MMA dla zajadłych fanów. Abu Dhabi paliło się przez 8 minut.